Valentin Bagirli

Z powodu choroby mojego konstruktora musiałem zaangażować +1 osobę, aby zdążyć z projektem. Przy okazji miałem nadzieję, że będzie jeszcze jedna osoba w zespole, przez co praca będzie szła spokojniej. Wybrałem Walentyna, bo w rozmowie pokazał się jako kompetentny.

Ogólnie to moja wina, bo teraz widzę, że po profilu i liczbie zamkniętych spraw można było spodziewać się czegokolwiek. Właśnie doczekałem się, kiedy po dwóch tygodniach zobaczyłem pracę, którą najpierw skierowałem do poprawy, a potem wykonawca oddał mi plik roboczy z wiadomością, że nie ma możliwości dokończenia pracy. Rezultat - zerwane zakupy, zerwane terminy rozpoczęcia montażu, ekipa będzie miała przestój.

Osobno chcę zaznaczyć komunikację. Kiedy mówisz o poprawkach, zazwyczaj specjaliści odpowiadają coś w stylu "przyjąłem, jutro wyślę poprawione". Tutaj wszystko było podobne do komunikacji ze studentem, który po uwagach znika z planem pojawić się w dniu oddania zaliczenia. Przykładem było ostatnie uwagi o braku konstrukcji, po czym Walentyn nic nie odpowiedział, a kiedy po dniu zapytałem, gdzie zniknął, otrzymałem odpowiedź "Nie zniknąłem. Pracuję nad projektem. Chcę, żeby w poniedziałek wszystko było u Ciebie".

Sam jestem winny, że zatrudniłem architekta jako konstruktora, nie zauważyłem, że osoba nie ma doświadczenia, dając się zwieść cenie. To nauka, którą trzeba było zdobyć. A Walentynowi zostawiam tę opinię i wiadomość, żeby brał się wyłącznie za tę pracę, którą potrafi robić. To budownictwo, to życie ludzi i to poważne sprawy.